Czy znajdą dom dla siebie i syna?
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 7787 razy
- Wydrukuj
Pani Kamila i pan Paweł oraz ich pięcioletni synek do końca marca muszą wyprowadzić się z domu, w którym dotychczas mieszkali. Para nie ma gdzie się podziać i obawia się, że może stracić dziecko.
Kamila Woźnicka i Paweł Kozłowski mieszkają w pokoju w jednym z domów w Karolewie. Pomieszczenie dzielą ze swoim pięcioletnim synem. W budynku nie ma dostępu do bieżącej wody ani toalety.
Obawa przed rozstaniem
Budynek, w którym dotychczas mieszka rodzina był własnością siostry Pawła Kozłowskiego, który mieszkał tutaj od urodzenia. Sześć lat temu wprowadziła się do niego pani Kamila wraz ze swoją 2,5-letnią wtedy córką. Z końcem ubiegłego roku dom został sprzedany, a nowy właściciel dał rodzinie na opuszczenie pomieszczeń czas do wiosny. Rodzina potrzebuje pomocy, ponieważ na obecną chwilę nie ma gdzie się podziać.
– Nie mamy żadnych oszczędności – mówi Kamila Woźnicka – Z powodu przeniesienia zakładu pracy straciłam niedawno zatrudnienie. Narzeczony chwyta się prac doraźnych, ale to wystarcza nam tylko na bieżące potrzeby.
Kamila i Paweł wspólnie z pięcioletnim synem mieszkają w pokoju o powierzchni 10 m2. Żyją bez dostępu do bieżącej wody, a pomieszczenie ogrzewają piecem typu koza.
– Opłacamy wszystkie zobowiązania jak np. energia elektryczna – dodaje pani Kamila. – Chcieliśmy porozumieć się z nowym właścicielem, aby wynająć od niego ten pokój, ale nie doszliśmy do porozumienia. Nie stać nas na wynajem mieszkania np. w Grójcu.
Narzeczeństwo obawia się, iż z uwagi na brak miejsca zamieszkania, może dojść do sytuacji, że zostanie im odebrany pięcioletni synek, Dawid. Byłaby to już druga taka sytuacja w życiu pani Kamili, która cztery lata temu z powodu złych warunków straciła prawa rodzicielskie do swojej córki. Dziewczynka trafiła pod opiekę do swojej babci, która była autorką wniosku o odebranie wnuczki.
– Boję się, że będę musiała tę tragedię przeżywać raz jeszcze – mówi pani Kamila. – Dbamy o Dawidka, jest zawsze ubrany w czyste i ładne rzeczy. Zapewniamy mu w miarę swoich możliwości wszystko, o co prosi. Serce mi się kraje, gdy pyta się, dlaczego nie ma swojego pokoju.
Z uwagi na skomplikowane sytuacje rodzinne narzeczeństwo nie ma gdzie się podziać.
Zbyt mało mieszkań
Z początkiem roku rodzina wystąpiła z wnioskiem do Urzędu Gminy Pniewy z prośbą o przyznanie mieszkania socjalnego. Usłyszeli jednak decyzję odmowną. Podobna sytuacja miała miejsce w poprzednich latach.
– Nasz samorząd ma niewielkie zasoby mieszkaniowe – mówi Ireneusz Szymczak, wójt Pniew. – Jedno z mieszkań zajmują pogorzelcy. O przydzielenie lokum stara się kilka rodzin. Rozważamy możliwość przydzielenia go jednej z nich, jednak musimy przeanalizować dokładnie ich sytuacje. Ubolewam nad każdą z nich, jednak drugie mieszkanie wolałbym również pozostawić awaryjnie w chwili wystąpienia zdarzenia losowego, jak np. pożar.
Rodzina jest skłonna nawet wyremontować etapami przyznane im mieszkanie, aby tylko mieć się gdzie podziać.
– Wiemy o tym, że za mieszkanie socjalne będziemy musieli płacić czynsz oraz ponosić opłaty bieżące – mówi Paweł Kozłowski – Narzeczona chce wrócić do pracy, ale nie ma takiej w pobliżu.
Narzeczeni unikają korzystania z pomocy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, ponieważ obawiają się, że ich prośby zostaną w efekcie wykorzystane jako brak zaradności, co finalnie skończy się odebraniem im syna Dawida. – Liczymy na pomoc ludzi dobrej woli – przyznaje Kamila Woźnicka.