Konieczne jest przywrócenie handlu z Rosją

Konieczne jest przywrócenie handlu z Rosją

Wywiad z Prezesem Związku Sadowników RP, Mirosławem Maliszewskim.

Ubiegły rok był kolejnym trudnym rokiem dla sadowników. Czy możemy optymistycznie patrzeć w przyszłość?
Mirosław Maliszewski: Trudność polegała głównie na wiosennych stratach przymrozkowych i późniejszym braku pracowników do zbiorów. Do dnia dzisiejszego nie wszyscy jeszcze otrzymali pomoc, co stawia ich w trudnej sytuacji finansowej. To niedopuszczalne, bo od klęski minęło przecież około 8 miesięcy. Przypomnijmy sobie też, że wiosną nie mogliśmy ubezpieczyć się od tego ryzyka, bo system nie działał. Także po raz pierwszy od bodaj 10 lat wystąpił wyraźny brak pracowników do zbiorów. Gdyby nie straty i redukcja plonów, chyba nie wszystkie owoce zostałyby zebrane.

Po nałożeniu rosyjskiego embarga wciąż poszukujemy nowych rynków zbytu. Rynek Chin wydawał się perspektywiczny, ale obecne dane o ilości eksportowanych owoców nie napawają optymizmem. Jaka jest tego przyczyna?
MM: Po trzech latach obowiązywania zakazu sprzedaży do Rosji widzimy dokładnie, jakie znaczenie miał ten rynek. Niełatwo szybko zastąpić największego na świecie importera jabłek innym krajem. Nasze kilkuletnie starania otwierające nowe kraje dla eksportu na razie nie przynoszą oszałamiającego rezultatu. Tym bardziej – tak jest w przypadku Chin – sadownicy i eksporterzy zostali pozostawieni samym sobie. Całe szczęście, że realizowaliśmy w tym kraju trzyletnią kampanię promocyjną „Europejskie jabłka dwukolorowe”, bo dzięki temu mieliśmy środki na działania mające na celu prowadzenie rozmów umożliwiających sprzedaż w Chinach. Szkoda, że dziś tych działań nikt nie kontynuuje. Poza tym niepotrzebnie obarczono sadowników niemałymi kosztami certyfikacji, co spowodowało niechęć do produkcji zgodnie z wymaganiami tamtejszego rynku. Bardzo podobnie jest z handlem z Wietnamem, Indiami itd. Widać już dziś wyraźnie, że bez otwartego rynku rosyjskiego będzie trudno zagospodarować po rozsądnych cenach całą naszą produkcję.

Co trzeba zmienić, żeby polskie jabłka były konkurencyjne na tamtym rynku?
MM: Nasze jabłka już są konkurencyjne na azjatyckich rynkach. Problemem jest duża odległość i wymagana tam jakość, przede wszystkim twardość. Owoce po kilku tygodniach transportu muszą być nadal jędrne, nieobite, bez jakichkolwiek śladów szkodników i chorób. Bezwzględnie musi być też kontynuacja promocji, bo bez uświadomienia kupcom i konsumentom, że nasze owoce są bardzo dobre, nie nastąpi wzrost zainteresowania nimi.

Jak Pana zdaniem w roku 2018 będzie kształtował się eksport naszych jabłek?
MM: To będzie bardzo trudny rok dla eksportu. Zwłaszcza zimą i wiosną. Zbiory mieliśmy średnie, jakość też jest średnia, a ceny na rynku stosunkowo wysokie. Nie będziemy mieli dostatecznej oferty na dalekie rynki. Sprzedaż będzie się więc koncentrowała raczej w Europie. Pocieszające jest to, że większość naszych konkurentów też dotknęła klęska przymrozków i nie będą w stanie sprzedawać taniej od nas. Na rynkach światowych ceny rosną, ale wymagania co do jakości również. Można zaryzykować stwierdzenie, że komu uda się dobrze przechować, ten powinien wziąć dobre pieniądze. Tylko ilu takich będzie?

W jakim kierunku powinna rozwijać się polska produkcja sadownicza, żeby podbijać rynki krajów trzecich?
MM: Rynki krajów daleko położonych będą wymagały rewelacyjnej jakości. Przede wszystkim jędrności i wybarwienia. Mam tu głównie na myśli Chiny, Wietnam, Indie, czy choćby Emiraty Arabskie i inne kraje tego regionu. Podobne wymagania mają bogate kraje Europy Zachodniej, ale te łatwiej spełnić ze względu na krótszy czas transportu. Dominujące w naszym eksporcie kraje wschodnie: Białoruś, Czechy, Rumunia, Bułgaria, mają nieco mniejsze wymagania jakościowe, ale z kolei nie chcą płacić wysokich cen. Na te rynki będą trafiały tradycyjne odmiany w tradycyjnym standardzie. Jednak jeśli chcemy uzyskiwać wyższe ceny, musimy produkować atrakcyjne odmiany i ciągle podnosić jakość. Niełatwo to jednak zrobić, bo w ostatnich latach większość z nas sprzedawała poniżej kosztów wytwarzania. Bez środków pomocowych potrzebnych do wspierania inwestycji w unowocześnianie produkcji nie przeprowadzimy tych zmian. O pomocy zaś nic nie słychać.

Związek Sadowników RP już od wielu lat ubiegał się o stworzenie statusu tzw. pracownika sezonowego. Jak oceniacie zaproponowane regulacje dotyczące ,,pomocnika przy zbiorach”?
MM: To niezła propozycja. Zwłaszcza, że zakłada ubezpieczenie w KRUS-ie, a nie w ZUS-ie. Na tym jednak koniec dobrych wiadomości, bo najważniejsza regulacja mówi, że takiego „pomocnika” będziemy mogli zatrudnić jedynie przez 90 dni w ciągu roku. To zdecydowanie za krótki okres. Dużo bardziej krytycznie  – jako Związek Sadowników – odnosimy się do innych przepisów. Tych regulujących przyjazd Ukraińców. Stanowią one bowiem, że obecny system prostych oświadczeń rejestrowanych w Powiatowym Urzędzie Pracy zostanie zastąpiony zezwoleniami. To znacznie ograniczy i utrudni przyjazd cudzoziemców. Jeśli dodamy do tego, że w ramach ruchu bezwizowego znaczna część Ukraińców wybiera pracę np. w Niemczech, to problemy będą jeszcze większe. Mam obawy przypuszczać, że w nowym sezonie zabraknie nam pracowników sezonowych.

Jaki procent sadowników Pana zdaniem ubezpieczy swoje uprawy, po ubiegłorocznych problemach z odszkodowaniami?
MM: Nadal niestety niewielki. Ubezpieczenia są drogie i nie dają gwarancji otrzymania właściwego odszkodowania. Przedstawiliśmy zupełnie inny system na zasadzie Funduszu Klęskowego, który w naszej ocenie będzie dużo skuteczniejszy. Przewiduje on powszechność, czyli wszyscy płacą niewielkie składki i otrzymują prawdziwe odszkodowanie. To system tańszy i skuteczniejszy od teraz obowiązującego. Mamy to dokładnie policzone. Niestety Ministerstwo Rolnictwa nie akceptuje go i upiera się,  że dotychczasowy jest najlepszy. Oznacza to, że w najbliższym czasie będziemy mieli problem z tanim ubezpieczeniem i uzyskaniem realnej pomocy.

Czego Pan życzy sobie i sadownikom w nowym roku?
MM: Obok tradycyjnego zdrowia, życzę doczekania choć trochę lepszych czasów. Nam zależy na przewidywalności produkcji i dochodów. Najgorsze są dla nas klęski, zarówno pogodowe, jak też rynkowe. Życzę też, żeby rządzący nami działali pragmatycznie. Konieczne jest przywrócenie handlu z Rosją i pomoc w sprzedaży do innych krajów, konieczne są dobre przepisy zatrudniania pracowników w naszych gospodarstwach i ich przyjazdu, konieczne jest wdrożenie zdrowych relacji z przemysłem przetwórczym, handlowcami i grupami producenckimi. Czy to zbyt wysokie oczekiwania?

Powrót na górę

O nas

Gazeta Jabłonka - bezpłatny dwutygodnik
Nakład - 22 000 egz. ( 44 000 egz. / mies. )

Zasięg:
- powiat grójecki,
- gmina Tarczyn,

REKLAMY
OGŁOSZENIA
ARTYKUŁY SPONSOROWANE
INSERT ULOTEK
Zapraszamy do współpracy.

Kontakt

tel./fax 48 664 57 90 kom. 501 561 143 reklama 501 561 263
redakcja@jablonka.info, reklama@jablonka.info
Adres:
Plac Wolności 5 , 05-600 Grójec (wejście od ul. Krótkiej)
Redakcja czynna:
pn.-pt. 9:00 - 16:00
soboty poprzedzające wydanie gazety

Lokalizacja